Zauważyłem, że wiele osób myli obszar Gór Sanocko-Turczańskich z Bieszczadami. W błąd wprowadza również Wikipedia (żadna sensacja). W opisie wsi Wołkowyja czytamy, że jest to: "wieś w Polsce położona w województwie podkarpackim, w powiecie leskim, w gminie Solina, w Bieszczadach, nad Jeziorem Solińskim, otoczona niewysokimi górami". Ale pod hasłem "Góry Sanocko-Turczańskie" odnajdujemy informację, że: "granica południowa bywa przeprowadzana rozmaicie, najczęściej poprowadzona jest północnymi stokami Otrytu, Korbani i Chryszczatej (...)". Przyjmując, że ostatnie zdanie jest prawdziwe, stwierdzam że miałem okazję spędzić większą część ostatniego długiego weekendu na obszarze Gór Sanocko-Turczańskich właśnie.
A zatem załóżmy, że Wołkowyja, gdzie nocowałem z grupą znajomych, to jeszcze nie Bieszczady. Ta wieś z północnego zbocza wzniesienia Czaków, wygląda tak:
Widać nawet domki, gospodarstwa turystycznego, które wynajęliśmy za śmiesznie niską cenę, jak na czas majowego wypoczynku. Polecam! Dla zainteresowanych, strona Naszych Gospodarzy: www.wolkowyja.net.
A gdyby jednak założyć, że Góry Sanocko-Turczańskie stanowią pewną całość razem z sąsiadującymi z nimi od południa Bieszczadami Zachodnimi? Przecież wiele razy jechałem do Sanoka, do Leska i wiedząc o nieścisłości, którą popełniam, mówiłem, że wybieram się w Bieszczady. Trochę to skomplikowane, ale chyba każdy, kto spędził trochę czasu w południowo-wschodnim krańcu naszego kraju rozumie o co chodzi.
A zatem, jak było w Bieszczadach? Nie wiem, nie pamiętam. Ale jak zobaczę zdjęcia, to może coś pokojarzę...
Na przykład naszą pierwszą wycieczkę, spacerek, przez Pisz do Polańczyka i Myczkowa. Mieliśmy okazję nacieszyć oczy pięknymi widokami.
Zakazano mi używać mapy, i nasza wyprawa zmieniła się w swoistą anabasis obfitującą w postoje na polankach, fotografowanie, "rozgrzewanie się" (taki wiatr zimny wiał...), żarty, rozmowy o życiu i o innych pierdołach, i "cudne manowce" nad Jeziorem Solińskim. Do miejsca kwaterunku wróciliśmy, ku rozczarowaniu niektórych, Zamstą Beksińskiego (Autosan H9, jakby ktoś nie wiedział).
Wracaliśmy drogą, która "jest wynikiem żołnierskiego trudu rzeszowskich Kabewiaków w darze dla społeczeństwa".
Dzień zakończył się prawdopodobnie sympatycznie. Ale głowy nie dam sobie uciąć, gdyż nie zachowały się żadne zdjęcia dokumentujące ten fakt.
zmiany
13 lat temu
co tak mało?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, chciałem odespać zaległości. Ciąg dalszy nastąpi, kiedy wrócę z pracy.
OdpowiedzUsuńOj ,Wołkowyja - stanica studencka 1972 rok,znam tą drogę i Polańczyk który był wtedy jak z pod igły,potem Komańcz,Dukla,Rabka,Zakopane./ część autostop.../ Odżyły wspomnienia...Dzięki.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy jal! Bardzo mi miło!
OdpowiedzUsuń